Psy, koty, a może konie? Macie swoje ulubione zwierzęta?
Ja od dzieciństwa kocham konie, tak jak bohaterka „Ucieleśnionych emocji” pióra Aleksandry Turek, którą miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości autorki oraz Wydawnictwa Orzeł.
Pierwszy raz czytałam książkę, której akcja działa się w Korei. Zawsze fascynowała mnie Azja, więc z ciekawością odrywałam perypetie Livid. Dziewczyna przeprowadziła się do Korei, tam odnalazła szczęście. Nie dość, że prowadzi stajnie, to jeszcze pracuje jako weterynarz, co kocha najbardziej na świecie. Do tego przyjaźni się z zespołem, którego jest fanką.
Tak naprawdę przez pierwszą połowę książkę, śledzimy zwykłe, a może niezwykłe życie Livid w Korei Południowej. Na pewno smaczku historii dodaje przybliżenie nam przez autorkę kultury koreańskiej: ich zwyczajów, kuchni czy tradycji. Akcja toczy się nieśpiesznie. Poznajemy bliżej Livid, jej przyjaciół oraz powoli zaczynami wkraczać w świat wyobraźni.
Nigdy nie trafiłam jeszcze w fantastyce na taki pomysł świata. Świat zrodzony z wyobraźni, piękny, niesamowity, gdzie nie ma rzeczy niemożliwych.
Dodatkowo autorka opisywała go niesamowicie plastycznie. Do tego stopnia, że czułam się jakbym wkraczała w niego razem z bohaterami.
Właśnie bohaterowie: intrygujący, ciekawi, lecz także chociaż swojej niezwykłości tak po ludzku zwyczajni i nieśmiali. Może właśnie trochę ta nieśmiałość powodowała, że nie do końca potrafiłam się z nimi zżyć, bo je...