Postanowiłam sobie jakiś czas temu wrócić do swoich dawnych, ulubionych autorów i odświeżyć sobie z nimi znajomość. Zamiast tego zawieram układy z nazwiskami (dodać - nowymi), o których nigdy w życiu nie słyszałam. Słowność... Jeśli chodzi o książki, to raczej nie jest moja najmocniejsza strona....
Wiele sobie obiecywałam po tej książce, w końcu motyw tytułowego "tysiąca" dał mi poczucie pewnej oryginalności w fabule, z którym nie spotkałam się jeszcze w żadnej z przeczytanych przez siebie książek. Obawiałam się tylko, że akcja będzie dosyć długo się rozkręcała bo nie potrafiłam jakoś z początku dobrze "wgryźć" się w fabułę i mój zapał do dalszego czytania zaczął stopniowo maleć. Na szczęście, progres fabularny nastąpił bardzo szybko więc dalej czytało się już trochę lepiej ale ciągle z poczuciem, że czegoś mi w tej historii jednak brakuje. Pomysł na fabułę autorka miała bardzo dobry ale z wykonaniem średnio. Przede wszystkim zabrakło mi stopniowo rosnącego napięcia, którego autorka nie potrafiła podtrzymać mimo całkiem nieźle zbudowanej atmosfery miasteczka. Zarzut mam też do sposobu przedstawienia postaci, które wydają mi się tutaj bardzo mało wyraziste, powierzchniowne i bez charakteru. Mogłabym tu dodać jeszcze kilka innych niedociągnięć ale nie chcę się za bardzo pastwić nad tą książką, ponieważ jest to debiut autorki a takie - według mnie - wymagają troszkę łagodniejszego potraktowania. Tutaj widać, że pani Dagmara ma potencjał - pomimo pewnych niedociągnięć książkę i tak zaskakująco dobrze się czyta, a to może być zapowiedzią bardzo ciekawego ciągu dalszego, który będę chciała przeczytać i zobaczyć, czy autorce udało się "podciągnąć" trochę swoje pióro na co w gruncie rzeczy, liczę.