Któż z nas nie marzy o prawdziwej miłości aż do końca? Kto nie chce wierzyć, że gdzieś tam, w szerokim świecie, czeka na niego upragniona połówka, którą jedynie trzeba odnaleźć, a wtedy wszystko skończy się w szczęśliwości marsza weselnego, a później rodzinnego ciepła przy gromadce dzieci? Na pewno ogromna większość z nas. I dlatego romans, jako gatunek literacki wciąż ma się doskonale. Zatem polecam wszystkim, którzy marzą o szczęśliwej miłości książkę Tomasza Więsaka „Tylko ty i teraz”. "Historia ta wydarzyła się pomiędzy dwojgiem ludzi, kobietą i mężczyzną, którzy dryfowali po bardzo wzburzonym oceanie życia, poszukując swojego miejsca i osoby, która wypełniłaby pustkę w egzystencji każdego z nich. Łączyła ich chęć znalezienia swojej drugiej połowy, ale dzieliła duża odległość. W chwili, gdy ich drogi zeszły się, obydwoje byli jeszcze młodzi, choć powoli wkraczali w wiek średni. Pragnęli być szczęśliwi, ale zanim się poznali, nie zasmakowali prawdziwego szczęścia, a coś, co momentami im się nim wydawało, ostatecznie okazywało się być jedynie jego złudzeniem, które rozwiewało się niczym pył na wietrze." Piotr i Anna poznają się na portalu randkowym. Szybko przypadają sobie do gustu. Łączy ich podobna wrażliwość, podobny bagaż doświadczeń i podobne marzenia. Mimo dzielącej ich odległości (Piotr mieszka w Oslo, Anna w Dublinie), znajomość internetowa szybko przeradza się w coś więcej, a po spotkaniu w stolicy Irlandii jest już pewne, że są dla siebie stworzeni. I byłoby sielsko, anielsko gdyby nie przyjaciółka Anny, Maria. Jej życie małżeńskie zamienia się w ruinę. Maria zazdrości szczęścia Annie, więc będzie chciała je w perfidny sposób zniszczyć… „Tylko ty i teraz” jest współczesną baśnią o miłości, która jest w stanie przetrwać najgorsze przeciwieństwa. Miłej lektury.