NAGRODA DARWINA
Pierwszy raz odkąd prowadzę te zapiski postanowiłam nie oceniać przeczytanej książki. Dlaczego? Bo to książka nie dla mnie. Zupełnie niechcący trafiłam na powieść dla nastolatków. Gdybym chciała oceniać tę książkę z punktu widzenia osoby dorosłej, bez wahania postawiłabym pałę. Zakładam jednak z nadzieją (być może płonną), że dzieciaki nie zauważą absurdów tej książki i wezmą do serca postawioną przez autora mało odkrywczą tezę: „uważajcie, jak zachowujecie się w stosunku do innych, bo może to prowadzić do tragedii”. Jeżeli rzeczywiście, choć jednej niepotrzebnej tragedii uda się w ten sposób uniknąć, to niech małolaty to czytają.
Absurdem numer jeden tej książki jest punkt wyjścia, czyli motywacja głównej bohaterki. W skrócie: „na złość mojej mamie odmrożę sobie uszy”. Tylko, że stawka jest niewspółmiernie wyższa – własne życie. Jak wam się podoba osoba, która popełnia samobójstwo, aby móc powiedzieć swoim znajomym, jak bardzo się na nich zawiodła? Żeby, de facto, wziąć na nich odwet, ukarać, zemścić się? Czy osoba, która tak postępuje nie zasłużyła na nagrodę Darwina (za eliminację swoich genów z puli genów ludzkości w nadzwyczaj idiotyczny sposób)?
Oczywiście, gorzko ironizuję, ale infantylność głównej bohaterki wręcz poraża dorosłego czytelnika. Mając osiemnaście (mniej więcej) lat zachowuje się ona tak, jakby nie miała bladego pojęcia o świecie, w którym żyje. Jakby została przeniesiona z jakiejś...