Minął rok od poprzednich wydarzeń. Tu, w starej Willi pod Jodłami ponownie spotka się przeszłość z teraźniejszością.
Bogna Ziembicka drugi tom rozpoczęła tak zaskakująco, że po przeczytaniu kilku stron sprawdziłam okładkę, bo nie byłam pewna, czy aby na pewno czytam „Trzeba marzyć” 😊 Kompletnie nie wiedziałam o co chodzi, ale spokojnie, bo na koniec wszystko ładnie się spięło. Lubię takie zaskoczenia 😊
W tej części dość mocno skupiamy się na losach Jagi. To ona udowadnia nam, że trzeba marzyć, a potem zakasać rękawy i te marzenia spełniać. Jej historia to idealny przykład na to, że da się zmienić swoje życie. Podoba mi się, że Ziembicka nie pokazuje tutaj bajki, gdzie wystarczy chcieć i wszystko samo się dzieje. Autorka poszła w realizm - nie zawsze jest łatwo, są przeszkody, czasem zaboli, ale koniec końców się da. Bardzo mnie cieszy, że takie książki powstają, bo mogą komuś dać pozytywnego kopa i chęć do działania.
To jest idealna książka na długie jesienne wieczory. Otula niczym ciepły kocyk i wlewa ogrom ciepła do serducha czytelnika. Ja mam nadzieję, że to nie koniec historii sióstr Barskich, bo dobrych książek nigdy dość.
Wybierzcie się do Willi pod Jodłami i oddajcie się marzeniom. Warto 😊