Słuchając tej książki miałam w pamięci 'Zdobycie Bieguna Południowego' Amundsena. Książkę i wyczyny badaczy dzieli jakieś 70 lat, trzy pokolenia. Zmieniło się wyposażenie. Etienne nie wspomina o problemach odmrożeń, ma też do dyspozycji radio i samolot. Ale i coś jeszcze się zmieniło, a być może to kwestia osobowości: relacja Entienne ma formę dziennika podróży. I wypełniają ją refleksje autora pełne dygresji, rozmyślań. Tak jak to sam autor mówi, 5 miesięcy bycia z sobą sam na sam.
W kilku miejscach autor określa Antarktydę jako 'kontynent po stworzeniu świata', pozbawiony zapachów, dźwięków, zwierząt, roślin, barwy, a nawet mikrobów. Trudno jest mi sobie wyobrazić takie wyobcowanie. Ale 'Transantarktyka' opisuje taki właśnie świat. Ciekawa książka.