[...]- Jest tu coś do ochrzczenia..
- Z kim je poczęłaś nieszczęsna niewiasto?
- Z moim mężem a niby z kim?
- Nie wiem.. tyle się u was mówi o tej wolnej miłości...
- Jakie imię wybraliście dla swojego syna?
- LENIN!
- To ochrzcijcie go sobie w Rosji..[...]
[...] Don Camillo uniósł dębowy, ciężki krucyfiks wysoko nad głowę:
- Panie Jezu, trzymaj się mocno bo walę!...[...]
Proboszcz z malutkiego miasteczka nie patyczkuje się i nie przejmuje niczym. W końcu Pan Bóg dał mu dłonie jak bochny chleba, nieustraszone serce i moc "wachlowania się" dębowymi ławkami w upalne dni. Szczególnie gdy dość blisko znajduje się akurat miejscowy wójt - Peppone (któremu, choć czerwony jak cegła, Bóg także niczego nie poskąpił)- ze swoją świtą. Pad płynie sobie spokojnie, proboszczom giną rowery, aktywistkom farbują się pośladki, myśliwi za wszelką cenę próbują ukryć swą tożsamość (polując na prywatnych terenach łowieckich przecież! ) a miejscowym towarzyszom rodzą się dzieci i dokucza bieda.. Zaciekli wrogowie są dozgonnymi przyjaciółmi, choć jeden drugiemu nie ustąpi za nic na świecie.. Opowiastki o Don Camillo, jeśli tylko bierze się je "Z przymrużeniem oka" i bardzo po ludzku stanowią cudowną odskocznię od "zabieganego dziś" do ciepłego miasteczka nad Padem..Koniecznie przeczytajcie a gwarantuję, że niejednokrotnie Wasz głośny śmiech rozetnie domową ciszę.. Gorąco polecam!!!