Nie interesują mnie zwycięstwa tylko dla smaku triumfu lub wyłącznie radości, że przegrał ktoś inny. Ważniejsza jest społeczna praktyka, po prostu życie. (...) Wygrane przy wtórze fanfar i spontanicznych oklasków są najmniej trwałe. Tego uczą dzieje ostatnich lat. Mnie marzy się taki porządek myśli: Polska, demokracja, lewica. Lewica może ogromnie dużo zrobić dla ugruntowania demokracji i może się czuć dobrze tylko w demokratycznym otoczeniu. To, co zrobi dla demokracji, służyć będzie lewicy i mam nadzieję, że także odwrotnie. Nie czuję się więźniem elektoratu w tym sensie, że miałbym się go bać. Wyborcy właśnie dlatego nas wybierają, że nie zawsze musimy być tacy sami jak oni. Tylko wtedy możemy im służyć - jako partnerzy, nie niewolnicy. I chyba wolno nam postępować w rytm własnych ocen sytuacji, zbudowanych nie na przeświadczeniu, że jesteśmy lepsi, lecz na przekonaniu, że są cele dalsze i bliższe. Andrzej Urbańczyk w wywiadzie dla "Trybuny", 1996.