▫️Marcus Kliewer - To był nasz dom▫️
Ocena: 5/5 ⭐️
Wydawnictwo: @wydawnictwootwarte
Format: 📖
Gatunek: horror/thriller psychologiczny
Data wyd.: 26.03.2025
[współpraca reklamowa]
O czym?
„To był nasz dom” to połączenie thriller psychologicznego z horrorem. Główna bohaterka Eve i jej dziewczyna Charlie zakupiły niedawno stary dom, nadający się tylko i wyłącznie do remontują le znajdujący się w przepięknej scenerii, na wzgórzu, otoczony lasem. A skoro właśnie tym się zajmują - wykańczaniem, remontowaniem i ponowną sprzedażą - była to nie lada okazja. Skąd mogły jednak wiedzieć, że tym razem nie będzie to proste „wyremontuj i sprzedaj”. Pewnego dnia w ich drzwiach staje rodzina Faustów. Thomas - głowa rodziny - twierdzi, że kiedyś tu mieszkał i z chęcią zwiedził by „stare śmieci” i pokazał je trójce swoich dzieci i żonie. Chociaż wszystko w Eve krzyczy by nie wpuszczać ich za próg, jej ugodowa strona, która zawsze pragnie wszystkich zadowolić w końcu się zgadza. Dość szybko pojawia się problem, mianowicie, jak pozbyć się nieproszonych gości…
Co myślę?
Rzadko czytam horror, mogę nawet śmiało stwierdzić, że prawie w ogóle nie sięgam po ten gatunek. Jednak ta książka zainteresowała mnie od samego początku, gdy tylko dostałam opis z okładki i propozycję współpracy. Moje przeczucia mnie nie zawiodły. Ta książka zdecydowania trafia do mojej tegorocznej topki. Była genialna! Ilość emocji, które mną targały czytając tę pozycję jest nie do zliczenia. Mogę też chyba przyznać się do tego, że jednej nocy miałam przez nią koszmary - ale to chyba świadczy tylko na plus jeśli chodzi o gatunek horroru - w końcu ma on wzbudzać w nas właśnie takie emocje - strach, przerażenie, niepokój, napięcie. Ta książka zdecydowanie to gwarantuje. Do tego mój mózg po prostu parował, próbując połapać się w historii, z którą powoli zapoznawał nas autor. Wstawki między rozdziałami z dokumentacji śledczej, sprawiały za każdym razem, że coraz bardziej się gubiłam, a jednocześnie coraz bardziej chciałam złożyć to wszystko w jedną całość. Wisienką na torcie tej książki, jest zdecydowanie kod Morse’a, zamieszczony na końcu niektórych dokumentów. Jakaż to była genialna zabawa w rozszyfrowywaniu każdego słowa, by na koniec książki złożyć z tego pełne zdanie. Nie, nie, nie zdradzę wam tego, nie popsuję wam tej zabawy. I na tym też chyba zakończę rozpisywanie się nad genialnością tej książki. Po prostu musicie po nią sięgnąć (oczywiście jeśli lubicie thrillery i horrory, dla stuprocentowych romansiar - odpada 😅)