Dwie bliźniaczki syjamskie: Tippi i Grace, nazwane tak na cześć ulubionych aktorek Alfreda Hitchcocka. Właśnie zapada decyzja, że szesnastolatki we wrześniu idą do szkoły. Rodzinie brakuje pieniędzy, skończyły się wpłaty od darczyńców. Zarówno rodzice jak i siostry boją się tego momentu: wejścia w duże środowisko ludzi – nieznanych im i ciekawskich. Zdają sobie sprawę z tego, że będą wzbudzać ogromne zainteresowanie, że będą przyciągać wzrok, będą tematem rozmów i komentarzy. Grace, która jest narratorką w tej opowieści, nie owija słów w bawełnę. Dziewczyna wie, jak inni nazywają osoby kalekie: „dziwactwo, okropność, potwory, mutanty”, a nawet niekiedy pada określenie „dwugłowy demon”. Szkoła, do której mają chodzić dziewczyny, ma dobrą opinię. To prywatne liceum, w którym koszty ich nauki pokryje miasto. Książka od samego początku wciąga. Rzadko ma się sposobność poznania tego obcego mi świata z pierwszej ręki. Poznajemy odczucia bliźniaczki syjamskiej, podpatrujemy jak funkcjonuje ciało, jak wyglądają relacje – choć czasem sama łapię się na myśli: że jestem tylko obserwatorem, który podgląda czyjeś życie i czy tak na pewno można? Ale wzbudzają zainteresowanie choćby takie informacje: co się dzieje z ciałem, gdy jedna z dziewczyn lubi czarną mocną kawę, a druga pali papierosa. Książka jest o tyle ciekawie zbudowana, że na pierwszy rzut oka kojarzy się z grubaśną cegłą do okiełznania, tymczasem sposób prowadzenia narracji – prozą napisaną jak wiersz, powoduje, że całość ...