Coraz bogatsza oraz szersza oferta w wydawnictwie Europe Comics skutecznie przyciąga klienta: ponownie dałem się namówić na opowieść z działu survival horror. Nieznany wirus pochłonął dawny świat: pożarł budowle, wytępił społeczności, a samotny jeździec na czarnym rumaku przebywa jeszcze samotniejsze zgliszcza, odwiedzając wymarłe miasta. Tytułowy transporter to poszukiwacz przygód na zlecenie. Jak sam powiada: ,,Jego słowa są więzami''. Dotrzymuje obietnic i wykonuje zadania sumiennie dla zleceniodawcy. Historia przebiega znanymi trasami: poznajemy postaci, natykamy się na eskapadę krzyżowców, którzy poszukują ludzi nie skażonych mutacją. Wirus przyczynił się do zmiany biologicznej człowieka. Potrafi przyjąć różne kształty (formy), a dodatkowo zatruty jest przez żelazo, a ludzie weszli w posiadanie mocy, o których nie posądzilibyśmy ludzki gatunek. Dostajemy w zamian fantasy wymieszane z post-pandemiczną grozą, gdzie zarodniki atakują organy, aby zawładnąć nad ludzkimi genami.
Autor odhacza najbardziej oczywiste zagrywki w tego rodzaju opowieściach o samotnych mścicielach, którzy mają własną misję do wykonania. Ma swój mroczny sekret, dba o interesy, a zaraza jest nie mniej przebiegła od transportera. Scenariusz wyjątkowo wtórny i mało odkrywczy. Wydaje się napisany ze względu na panującą sytuację, gdzie maski na ustach czy nosie stały się powszechne. Opisuje jakby wersję alternatywną, kiedy wirus przejąłby kontrolę nad cywilizacją. Nie mniej solidna zabawka: z...