Zrobił jeden krok i zamarł. Coś wchodziło przez otwarte drzwi drogerii. Coś, co nie było człowiekiem; co zupełnie, ale to zupełnie nie przypominało człowieka.
To coś mierzyło dobrze ponad dwa metry — było tak wysokie, że musiało się lekko schylić, by zmieścić się w drzwiach — i było całkowicie pokryte jasnopurpurowym futrem, z wyjątkiem dłoni, twarzy i stóp. Te części ciała były też purpurowe, ale zamiast futra pokrywały je łuski. Oczy stwora były płaskimi, małymi dyskami, pozbawionymi źrenic. Nie miał nosa, ale za to zęby. Tych mu nie brakowało.
/fragment książki/
To coś mierzyło dobrze ponad dwa metry — było tak wysokie, że musiało się lekko schylić, by zmieścić się w drzwiach — i było całkowicie pokryte jasnopurpurowym futrem, z wyjątkiem dłoni, twarzy i stóp. Te części ciała były też purpurowe, ale zamiast futra pokrywały je łuski. Oczy stwora były płaskimi, małymi dyskami, pozbawionymi źrenic. Nie miał nosa, ale za to zęby. Tych mu nie brakowało.
/fragment książki/