Pierwsze spotkanie z Tarzanem - człowiekiem wychowanym przez małpy - odbyło się, jak byłem małym dzieckiem łasym na kreskówki i filmy animowane Disney'a, którego z czasem zacząłem mniej podziwiać, gdyż pojąłem, że dużo tam pustych treści lub rzeczy bezpośrednio adresowanych do starszych widzów, gdzie targetem nie powinny być małe brzdące, a nastolatkowie (wolę animacje od studia Ghibli czy produkcje Nickelodeon). Tarzana lubiłem zawsze - czy była to gra komputerowa, czytanka dla maluchów czy ekranizacja filmowa. Łykałem, co się dało, ale szczerze mówiąc, to zaburzyło myślenie o dzikim człowieku urodzonym na afrykańskiej wyspie. Gdy bierzemy oryginał do rąk - widzimy, jakie zmiany nastąpiły względem pierwowzoru. Tarzan na wyblakłych stronach prezentuje się jako zabijaka, który musiał wybierać przemoc, aby przetrwać i nie dać się zabić okrutnym zwierzętom. Stracił rodziców w przykrych okolicznościach stając się sierotą porzuconym na pastwę losu. Potem zaczął tracić kolejnych przyjaciół wśród nieokiełznanych stworzeń w dżungli. Nie znał nikogo, kto byłby z jego rodu. Od urodzenia skazany na to, by żyć w puszczy, a nie w cywilizowanym kraju. I kiedy wydawało się, że jak spotka drugiego człowieka, to stanie się jednym z nich, ale to bolesna lekcja o tym, że pewnych rzeczy nie przeskoczymy, że gdy przestaniemy zachowywać się, jak zwierzę - nie oznacza, iż będziemy we wspólnocie z ludźmi. Tarzan na kartach powieści zmaga się z wieloma uczuciami: brakiem akceptacji ze względu na...