Z serii książek na wakacje...
Sentymentalna, nostalgiczna, odrobinę poetycka, kameralna sięgająca do czasów PRL-u, bogata w wydarzenia i doznania. Strachy na wróble w kapeluszach zdobią ten krajobraz, chwilowo zaciemniony radioaktywną chmurą z Czarnobyla, towar na kartki, przebrzydły zapach zalewajki - słowem autorce wzięło się na wspominki. Po raz kolejny wraca na skraj Jury do wsi Hektary przywołując te same postacie , które odnaleźć można w powieści "Guguły".
Nie jest to historia odkrywcza, nie zaskoczy czytelnika niczym nowym, a jednak bardzo przyjemna w odbiorze. Przedstawiono w niej zaledwie wycinek z życia wrażliwej bohaterki wyrastającej ze świata lęków, doświadczającej życia całymi garściami. Lola nie przystaje do oczekiwań rówieśników, jest inna, bardziej melancholijna, niezauważalna przez otoczenie i najbliższych. Na oczach czytelnika dokonuje się przepoczwarzenie dziewczynki, gdy na stronach pamiętnika zamiast strachów na wróble wykwitają opowiadania i wiersze.
Zanurzymy się po pas w klimacie dawnej wsi, uraczymy pięknymi opisami przyrody, prac gospodarskich, a nawet poznamy legendę o Zielsku Czarownic rosnącym na Góirze Trzech Rzek. Jest tu czas aksamitek, sianokosów, czas wakacyjnych kolonii i pierwszych pocałunków pod wiatą przystankową, czas kiszenia kapusty i słodyczy lodów Kalypso - szczególnie smakuje latem.