Szydełkowanie i dzierganie na drutach miałam we "krwi" od zawsze - to po mamie i babci, i jak widać, pewne rzeczy chyba rzeczywiście się dziedziczy. Kiedyś poświęcałam więcej czasu na dzierganie, raz była to malutka czapeczka, nawet malusie buciki, jakiś kocyk.... Ale to było dawno. Potem przyszły studia, dość wymagająca praca i na prawie 10 lat musiałam przerwać szydełkowanie. Próbuję teraz do tego wrócić, bo coś ostatnio ten dziedziczny zew mi się odzywa i z przerażeniem uświadamiam sobie, że wielu rzeczy już nie pamiętam, i w towarzystwie tej książki postanowiłam przypomnieć sobie wszystkie zapomniane zasady i nazewnictwo m.in jak czytać schematy i wzory, które w wersji graficznej przysparzały mi najwięcej problemów i jak się robi słupek nawijany. Wszystko jest opisane bardzo prosto, klarownie, z pomocą ilustracji, które dość wyraźnie obrazują wykonywanie wszelkich projektów krok po kroku. Teraz zamiast tylko i wyłącznie czytać, muszę dzielić czas pomiędzy książkę a szydełko a z tym ostatnio nie ma żadnej dyskusji - za każdym razem kiedy staję przed wyborem "książka lub dzierganie", książka musi wywiesić białą flagę....
Tyle.🙈