Niewątpiliwie mam problem z twórczością Małgorzaty Oliwii Sobczak. Z jednej strony jestem pełna podziwu dla jej oryginalnych pomysłów na fabuły, z drugiej żadna mnie w pełni nie usatysfakcjonowała. Jest w stylu autorki coś, co mi przeszkadza, w szczególności na pewno skłonność do wplatania scen erotycznych, ale też rozciągania niektórych wątków.
"Szum" to piąta książka autorki, z którą się zapoznałam, a tuż przed dnią odświeżyłam sobie "Szelest". Paradoksalnie za drugim razem spodobał mi się bardziej niż niespełna rok temu, choć jego znajomość nie była szczególnie przydatna w kontekście najnowszej powieści, bo łączą je wątki związane z życiem prywatnym głównych bohaterów. Tym razem jednak po prostu ignorowałam sceny erotyczne, bo byłam świadoma tego, że będzie ich sporo.
Choć "Szum" to kryminał i to ze świetną intrygą, zostanie w mojej pamięci z innego powodu. Chodzi o przesłanie, jakie z niego wynika i swego rodzaju przestrogę dla kobiet. Bo która z nas nie miała kompleksów dotyczących swojej figury i choć raz nie zrobiła z tego powodu czegoś głupiego... a czasami popełnione przez to błędy mogą się okazać nieodwracalne. A autorka w swojej powieści jednoznacznie udowodniła, że gusta bywają różne i to, co dla jednych jest wadą, dla innych jest częścią idealnego wizerunku.
Chyba brakowało mi w tej książce głównych bohaterów serii, czyli Oskara i Alicji. Oczywiście prowadzili śledztwo, teoretycznie osobno, a praktycznie razem, ale niewiele było w tym wszystkim ich osobowości, które dość wyraźnie rysowały się w "Szeleście". Tutaj stanowili tylko tło dla rozgrywających się wydarzeń i rozumiem, że najważniejsze miało być to, o czym wspomniałam wyżej, jednak to wciąż cykl kryminalny, więc dziwi mnie to, że autorka zrezygnowała z tego, co tak konsekwentnie wcześniej budowała.
Sama sprawa kryminalna była zbudowana tak, jak lubię, czyli z wieloma odnosieniami do przeszłości, z trudnymi do odgadnienia motywami. Szkoda tylko, że przy innych wątkach zeszła na dalszym plan, bo to wokół niej powinno się wszystko skupiać.
"Szum" to złożona powieść, może trochę za bardzo. Lubię książki z przesłaniem, doceniam je, ale kryminały wolałabym zapamiętywać przez wymyślne intrygi. Myślę, że Małgorzata Oliwia Sobczak lepiej odnalazłaby się w thrillerze psychologicznym, choć liczę, że w trzecim tomie zakoczy mnie pozytywnie tak jak to było przy jej poprzedniej serii.
Moje 7/10.