Czy kiedykolwiek byłeś/-aś w nawiedzonym miejscu lub nawiedzonym domu? Wierzysz w coś takiego? Może masz jakieś ciekawe doświadczenie z takim miejscem?
***
„Pewnych demonów lepiej nie budzić…”
„Szpital Filomeny” to kawał dobrej lektury w klasycznym stylu. Jest to stary, dobry Masterton, który serwuje nam powieść z szybkim tempem akcji, nawiedzonym szpitalem, zjawiskami paranormalnymi, dziwnymi wydarzeniami i mrokiem, który otula nas coraz mocniej z każdą kolejną przeczytaną stroną.
Sama w sobie fabuła jest ciekawa. Jednak to klimat robi tutaj największą robotę i powoduje, że fani horroru z całą pewnością będą usatysfakcjonowani z lektury. Autor bowiem posiada niesamowity dar do kreacji plastycznych opisów oddziałujących na wyobraźnię czytelnika. Potrafi tworzyć klimat od którego ciarki przebiegają po ciele, a włos jeży się na głowie i o to właśnie chodzi w horrorach!
„Myślałem, że to się już skończyło. Ale wczoraj w nocy wrócił i był gorszy i wyraźniejszy niż kiedykolwiek. Zupełnie, jakbym tam znowu był”.
Spodobało mi się, że Masterton do swojej fabuły potrafi wpleść wątki dość nieoczywiste i niespotykane. W tym wypadku chodzi o wierzenia i legendy innej kultury - w tym wypadku z Afganistanu. Pozwoliło mi to dowiedzieć się czegoś zupełnie nowego, ale i niesie za sobą swego rodzaju morał co też nie jest takie oczywiste w horrorach.
„Szpital Filomeny” to świetny horror, który czyta się z zapartym tchem i odczuwa się go całym sobą. Mroczny klimat otula niczym kołderka, a cierpienie i krzyk bohaterów nucą melodię grozę. Jak dla mnie genialna książka i zdecydowanie Wam ją polecam!