Kiedy na długo przed sięgnięciem po "Szepty i kłamstwa" przeczytałam jej niewątpliwie intrygujący opis, nawet przez myśl nie przeszło mi, że tak się zaskoczę. Bynajmniej nie intrygującą treścią z początku lektury.
Opis z tyłu okładki okazał się być ciekawszy niż większość samej książki. I chyba tylko ze względu na tą intrygę, o której przeczytałam w opisie i dlatego, że nie lubię nie kończyć zaczętych książek zdecydowałam się doczytać ją do końca.
Mamy tutaj ciekawy temat: Terry Painter jest pielęgniarką i pewnego dnia daje ogłoszenie wynajęcia chatki przy jej domu. Wiedziona złymi doświadczeniami z poprzednią lokatorką Eriką Hollander, tym razem daje ogłoszenie w szpitalu, w którym pracuje, mając nadzieję, że odpowie na nie jakaś miła starsza osoba. Jakież jest jej zdziwienie, kiedy osobą wyrażającą chęć wynajęcia chatki okazuje się być młoda kobieta - Alison Simms. Urocza dwudziestoośmioletnia blondynka wzbudza u Terry pełne zaufanie. Kiedy Terry zdąży się zaprzyjaźnić się z nową lokatorką z każdym kolejnym dniem i tygodniem zacznie do niej docierać, że Alison coś ukrywa. Co takiego ukrywa nowa lokatorka? Kim są jej znajomi? Co się jeszcze może wydarzyć?
Wydawałoby się, że autorka z każdym kolejnym rozdziałem poda nam wiele interesujących sytuacji, które będą główną bohaterkę (a przy okazji też czytelnika) bardziej lub mniej zbliżać do prawdy lub oddalać od niej. No właśnie. Wydawałoby się. Skąd więc tak niska ocena?
Książka licz...