Są takie książki, które powinny stać w widocznym miejscu, żeby swoją obecnością przypominać, że składamy się z słów. Słów dobrych i złych, tych które nas tworzą i nami kierują, kształtują nas, wyniszczają, są jak demony, tworzą szczeliny i urazy. Taką właśnie książką, jest „Szalej” autorstwa Moniki Drzazgowskiej. Ta niepozorna mała książka dźga emocjonalnie od pierwszych stron, przywołuje wszystkie chwile, w których byłyśmy zbyt sobą, a za mało takie jak od nas tego oczekiwano. To literackie cudo ma w sobie moc samotności, niezrozumienia i przemijania. Mimo bólu wspomnień jakie z sobą niesie, ten poetycki debiut zachwycił mnie od pierwszych stron swoją wrażliwością na otaczający świat i obrazoburczym językiem. Na pozór prosta proza pozwala na chwilę zastanowić się nad samym sobą, bo w każdym z nas drzemią demony, każdy skrywa tajemnice, każdy chce wiedzieć kim jest. Piękna i emocjonalna opowieść o poszukiwaniu, o setkach prób zrozumienia drugiej osoby, ale i siebie, to wreszcie historia o powrotach, ucieczkach, miłości i zapomnieniu w której każdy znajdzie cząstkę siebie.
Zróbcie miejsce w swoich sercach dla tej książki, warta jest czekania.