Wspinała się szybko po schodach, co chwila lękliwie spoglądając na czarne niebo. Nie dosłyszała, że nad nią rozległ się stuk butów. Ktoś wyszedł z bocznego korytarza i z góry patrzył na nią, gdy stała obserwując nadciągające niebezpieczeństwo, a teraz zbliżył się, stanął na szczycie schodów i czekał.
Pamela była coraz wyżej. Jeszcze pokonała dwa stopnie i nagle na wysokości oczu dojrzała czubki butów. Wstąpiła jeszcze wyżej i wówczas zobaczyła już całe buty, a nad nimi stare, wymięte i zniszczone spodnie. Buty były charakterystyczne, nikt na statku nie miał takich - stylizowane na kowbojskie, z ostrymi nosami, miękkimi cholewkami nad kostką i wysokimi, twardymi obcasami. To te obcasy musiały wydawać stuk, który słychać było na pustym statku.
Serce podskoczyło jej do gardła. Jeszcze nie widziała właściciela butów i spodni, ale już domyślała się, kto nim jest. Nie mogła w to uwierzyć, przemknęło jej przez myśl, że to niemożliwe, ale równocześnie czuła, że strach paraliżuje ją i nie pozwala postąpić ani kroku.