Goszczurny pisał "Jolkę" już w nowej rzeczywistości i tzw. znaki czasu wyraźnie widać w treści jego książki. Przede wszystkim to zerwanie z socjalistycznym optymizmem i dydaktyzmem. Wbrew zakończeniu "Skrawka nieba" sugerującemu, że nie tylko Zośka "zeszła na drogę cnoty", ale i Kostek potrafi wyrwać się z przestępczego środowiska i oboje rozpoczną wspólne uczciwe i szczęśliwe życie, jak przystało członkom socjalistycznego społeczeństwa okazuje się, że chłopak schodzi całkiem na psy. Nie potrafi zerwać z szemranymi kumplami i choć pozostaje z Zośką w nieformalnym związku, często urywa się z domu "w miasto", albo za różne przestępstwa trafia do więzienia. Nawet narodziny córki nie zmieniają jego postępowania, aż za zabójstwo w pijackiej burdzie bramy więzienia zamykają się za nim na długich dwanaście lat.
Zośka układa sobie życie - zostaje szanowaną siostrą oddziałową w jednym ze szpitali, związuje się też z lekarzem z tego szpitala. Jolka, już dorosła, znajduje sobie faceta. I tu też "znak czasu". Marek - mężczyzna Jolki to były milicjant, prawdopodobnie esbek, niezweryfikowany po nadejściu nowego. Oficjalnie prowadzi agencję ochrony, ale jednocześnie jest szefem gangu kradnącego samochody. W tym procederze pomaga mu Jan - kolega, który pozostał w służbie i to na wysokim stanowisku - daje mu cynki o akcjach policyjnych i w ogóle ochrania biznes Marka. Robi to za pieniądze, ale też jest przez Marka szantażowany. I tak sobie wszyscy żyją szczęśliwie, aż do momentu, kiedy Kostkowi kończy się wyrok. Kto chce się dowiedzieć co było dalej - niech sam przeczyta.