Star Trek to franczyza obejmująca nie tylko kilka seriali, ale i filmy, książki, albumy, komiksy, figurki i co tylko przyjdzie wam do głowy. A wszystko zaczęło się w latach 60 ubiegłego wieku, kiedy to Gene Roddenberry wpadł na pomysł serialu, w którym ludzkość porzuciła wojny, zlikwidowała głód i zajmuje się prawie tylko podbojem kosmosu. Oczywiście to bardzo skrótowy opis serialu, który ma nieco więcej do powiedzenia. Pierwsza seria nie spotkała się z entuzjazmem widzów, dopiero powtórki odcinków odniosły sukces. I ruszyła lawina. Oczywiście jestem fanem tego wszechświata, jednak daleko mi do osób, które uczą się klingońskiego, albo zmieniają swój pokój w replikę mostka dowodzącego, a tacy maniacy tego uniwersum też są.
Egmont wydaje od jakiegoś czasu opowieści w formie komiksu, z tego bogatego universum. Całkiem niedawno zaznajomiłem się z tytułem „Star Trek. Rok Piąty: Nic słabszego od człowieka”.
O tym komiksie możemy przeczytać, że:
Album, będący kontynuacją tomu „Star Trek – Rok Piąty” przedstawia finał ostatniej, pięcioletniej misji załogi statku kosmicznego U.S.S. Enterprise. Po odwiedzeniu obcych planet i rozwiązaniu niezwykłych, kosmicznych problemów załoga kapitana Jamesa T. Kirka wreszcie powróciła na terytorium Federacji. Jednak nie jest to już ta Federacja, którą opuścili przed pięcioma laty. Kirk, Spock, Bones, Uhura, Sulu, Scotty i Chekov ujawnią straszliwe tajemnice i zmierzą się z wyzwaniem zagrażającym powodzeniu ich całej pięcioletni...