„Spotkamy się we śnie” – Jolanta Kosowska
Ponownie sięgnęłam po powieść Jolanty Kosowskiej. Dlaczego? Naczytałam się w mediach społecznościowych o jej eksperymencie pisarskim i musiała to sprawdzić osobiście. Nie dość, że autorka napisała tę powieść z córką, to na dokładkę wybrała nietuzinkowy temat. I jak tu nie sprawdzić efektów?
Wraz z córką, Martą Jednachowską, Jolanta Kosowska tym razem zajęła się … snami. Ich neurobiologią, wpływem na nasze zdrowie i codzienne funkcjonowanie. Można powiedzieć, iż od wieków zajmowano się badaniem snów, które także i w literaturze mają swoje odzwierciedlenie. Zyskały miano oniryzmu.
Nazwa
oniryzm pochodzi od greckiego słowa
óneiros, które oznacza
marzenie senne. Technika oniryczna była stosowana już w starożytności, choć w sposób prymitywny. Współcześnie rozwinięcie tej konwencji przypisuje się pisarzom takim jak
Franz Kafka czy
Bruno Schulz.
W literaturze polskiej oniryzm wykorzystywali także poeci: Baczyński, czy Gajcy.
Tyle gwoli przypomnienia, a jak to się ma do treści powieści?
Bohaterka, Oliwia, nota bene pisarka romansów, zaczyna czuć się niewygodnie w swojej relacji z narzeczonym, Czarkiem. Z codziennej rutyny, wręcz nudy zaczyna zatem uciekać w świat snów. Tam odnajduje ekscytację, zainteresowanie, przygodę, ba! Odnajduje tam … miłość. I od tej pory wszystko zaczyna nabierać kolorów, ale jednocześnie, sen po śnie, zaczyna się jej mieszać. W świecie rzeczywistym czuje się winna, w świecie snu: wolna, radosna, szczęśliwa, niezależna, kochana… może nareszcie być sobą. Sny interesowały ja od dziecka. To babcia zwykle rozmawiała z Oliwią o znaczeniu snów, namawiała na ich spisywanie i analizowanie. Zabawa z życiem sennym intrygowała ją i pociągała. Rozmawiała o nich także z przyjaciółką. Obie starały się zapamiętać ze snów jak najwięcej szczegółów.
W powieści znalazłam bardzo interesujący mnie wątek: autorka wymienia dobre cechy jakiejkolwiek powstającej książki. Swojej, innego autora… Joanna Kosowska niejako daje rady innym autorom, jak stać się poczytnym twórcą! Podpowiada także, jak ważna dla rozwoju pisarza jest umowa wydawnicza.
A wracając do autorki, Jolanty Kosowskiej oraz Marty Jednachowskiej i powieści „Spotkamy się we śnie”, muszę podkreślić niezwykle plastyczny język powieści, a zatem obu autorek. Delikatnie, a jednocześnie konkretnie ów język snuje w wyobraźni czytelnika bogate obrazy.
Niewielki przedsmak zdarzenia w powieści:
„Zatrzymałam się i wtedy wokół mnie zapanowała cisza. Gdzieś zniknęły przerażające odgłosy. Żaden liść nie szeleścił na wietrze, żadna gałąź nie skrzypiała pod stopami. Jedynym dźwiękiem, który docierał do moich uszu, był mój własny przyspieszony oddech i bicie serca. Oddech po chwili się usokoił, serce zwolniło. Nasłuchiwałam i rozglądałam się wokół.”
Oliwia ma w osobie własnej matki zagorzałą przeciwniczkę jej pisania. Ciężka to „armata” wystawiona przez rodzicielkę. Ciężko ją zaakceptować, a jeszcze ciężej się bronić przed atakami.
„- Oliwio, nie żartuj! Zlituj się nade mną! – przerwała mi gwałtownie ( matka ) – Twoje pisarstwo to hobby, a nie zawód! Trzeba zacząć poważnie myśleć o życiu. Czas wydorośleć. Jak tego nie zrobisz , to zawsze będziesz na kimś wisieć, będziesz od kogoś zależna.
- Pisarstwo to jest mój zawód! – przerwałam jej. – To moja praca.”
Ileż w tym niewielkim fragmencie braku wiary we własne dziecko! Jakże często nie dajemy wiary w możliwości swoich pociech. I zamiast wspierać, podpowiadać, zachęcać czynimy z dziecięcych czy młodzieńczych wyborów kpiny, żarty, podcinając im skrzydła. Niemniej, to nie tylko opina bliskiej osoby może nas zniechęcić do działania, które może zwieńczyć spełnienie naszych marzeń. Dla pisarza może to być nieprzychylna opinia, recenzja, po której tylko czarna rozpacz i dziura w sercu. Brak chęci do dalszego działania. Autorka uczy nas tutaj, jaką trucizną mogą być czyjeś krytyczne słowa. Uważajmy zatem co i jak mówimy, bo możemy komuś wyrządzić krzywdę.
A czego uczą nas obie autorki o samym śnie?
„Zaczęłam od podstaw naukowych i faz snu. Przebrnęłam przez fazę NREM i jej cztery stadia, wgłębiłam się w fazę REM (….) Wyszukałam informacje o powtarzających się snach. Ludziom w większości śnią się nawracające koszmary senne. Są to sny o spadaniu albo o niemożliwości ucieczki. To ostrzegawcze sygnały od podświadomości, że coś w naszym życiu jest nie tak, że coś trzeba koniecznie zmienić. Moje sny nie należały do tej kategorii. Pojawiały się w nich potwory i bestie, czasami odczuwałam niepokój, ale nie były to klasyczne koszmary senne.”
Autorki pokazują czytelnikowi całą gamę uczuć i emocji. Strach, ale i radość, różne oblicza miłości, pojawia się też kokieteria, czy nawet słowa dotykające duszy. Obie Panie budują powieść na plastycznych obrazach, na ulotnej atmosferze, która wyzwala wrażliwość i budzi uczucia nostalgii, zachwytu. W powieści jest baśniowo i kolorowo. Delikatnie, ale konkretnie i dosadnie.
Autorki dostarczają czytelnikowi wielu wrażeń.
Z całego serca polecam!