Na te jesienne wieczory zapraszam Państwa do zapoznania się z lekturą Przemysława Budzińskiego „Spółdzielnia Starców”. Już sam tytuł brzmi intrygująco. I tak, też jest z treścią książki. Polecam każdemu. To niesamowita opowieść o instytucji, jaką są domy społeczne, domy seniora. Miejsca, dla niektórych brzmiące przerażająco, innych emocjonująco, a jeszcze pozostałej grupy społeczeństwa neutralnie.
W naszym nastawionym na produktywność świecie bycie zajętym to najważniejszy sposób wyrażenia siebie. Ale z czasem zbliża się do nas termin przejścia na emeryturę, rentę, bycia starszym, nieraz potrzebującym pomocy. I co wtedy? Wielki, niewyjaśniony lęk, obawa przed jutrem, a także zamieszkanie w miejscu opisanym przez autora. Jest to zniewalające uczucie. W końcu autor pokazuje realia takiego domu i takiego życia. Zarówno po stronie, jego jako pracownika, ale i tego staruszka.
Ciekawe perypetie mieszkańców, różne zdarzenia podczas dyżurów i wiele innych to pasjonująca lektura na jesienne dni.
Już od wielu pokoleń domy seniora, czy opieki kojarzą się niezbyt pomyślnie. To ludzie stworzyli taką otoczkę. Ale zapominamy także, że te instytucje tworzą również pracownicy. To ich codzienna praca i obowiązki. To oni niejednokrotnie dostarczają wielu zapytań i także odpowiedzi. Stąd Przemysław Budziński w trafny sposób podjął się opisania tego tematu. Niekończąca się izolacja, pytania, czy jest osoba mi bliska, co zrobię samemu, czy kogoś obchodzę. Te i wiele innych pytań zawsze jest trwogą dla przyszłych, potencjalnych pensjonariuszy. Nieraz słowa dodające komizmu sytuacji, nieraz prawdziwe aż do łez rozterki starszych, te i inne zdarzenia opisane w książce zachęcają, aby przybliżyć sobie tę tematykę.
Autor w lekki i przyjemny sposób wprowadza nas w kulisy życia takiej właśnie spółdzielni starców i pokazuje, że wcale nie musi ono być monotonne i bezbarwne. Zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję książkową.