"Jedynie nieliczni uprzywilejowani mogą sobie pozwolić na ucieczkę, na zaryglowanie drzwi i zamknięcie oczu na brzydotę. Pozostali mieszkają w domach bez zamków i nie mają powiek, które mogliby zacisnąć. Stawiają czoła ciemności, nawet gdy ich serca drżą, a dusze się trzęsą - bo pomimo zaciskających się szponów lęku nie mają innej możliwości, jak tylko wytrzymać. W pobliżu nie ma nikogo, kto zgładzilby ich demony."
************
Przyznaję mam do tej serii, zwłaszcza do Cyrusa, ogromną słabość, a ta część w dużej mierze skupia się właśnie na nim.
W porównaniu z poprzednimi tomami, w tym niewiele się dzieje, a cała fabuła rozgrywa się dosłownie w przeciągu paru dni. Zupełnie tak jakby był on chwilą oddechu przed tym co dopiero na nas czeka.
Czy jest trochę przegadana? Może i tak, ale mi osobiście to nie przeszkadza, bo sposób w jaki Tahereh Mafi pisze o uczuciach, roztapia moje romantyczne serducho.
Co istotne cała ekipa jest razem. Sprzeczki pomiędzy Kamranem i Hudą są przezabawne, a lojalny Hazan jest gotów na wszystko aby ochronić swoją królową, nie zabraknie też Omida i Dina.
Jeżeli do tej pory nie byliście jeszcze do końca przekonani co do Cyrusa, to teraz nie będziecie mieli wyjścia jak tylko go pokochać. W tej części mało jest Alizeh, ale to wciąż wyjątkowa postać, niezwykle czuła i niezłomna jednocześnie.
Przeczytałam na raz i czekam na więcej.