Niemal wszyscy znają historię o królewnie, siedmiu krasnoludkach i zatrutym jabłku. Nie każdy jednak wie, że nie jest to jedyna Śnieżka w krainie baśni. Jest też Białośnieżka i Różanka, stara niemiecka bajka, której początki sięgają XVIII wieku, ale często przyćmiewana przez tą inną Królewną Śnieżką ze względu na podobne tytuły. Są też dziewczynki, które nie wiedzą, że żyją w baśni, dziewczynki. Śnieżyczka i Róża, dwie dziewczynki, które przecięły moją ścieżkę w chwili, w której najbardziej ich potrzebowałam. Kiedy wyczerpana, chora i cierpliwie wyczekująca poprawy zdrowia, wzięłam ją po raz pierwszy w swoje dłonie, moje zbolałe i słabe serce mogło w końcu odpocząć. Mogło razem ze mną zniknąć w tym cudownym świecie, choć na chwilę. A uwierzcie, chwile spędzone w świecie tej historii są nieporównywalne z niczym innym, wypełniają one dusze i serce, otulają każdym słowem i ilustracją. To klimatyczna, urocza i piękna historia o miłości, stracie, odnalezieniu i przyjaźni doprawiona szczyptą magii i fantazji. To historia, o wierze, którą nosimy w nas, o tym, że każdego potwora czającego się w cieniu, da się zniszczyć i odzyskać to co utracone. Cała książka, cała historia, była wręcz baśniowa. Uwielbiałam ten cudny, trochę mroczny nastrój. Dziwne zwierzęta, domy pod ziemią, ciekawa biblioteka, to była po prostu radość dla zmysłów i wyobraźni. Zapierające dech w piersiach ilustracje, magiczna fabuła, słodcy bohaterowie, mroczna tajemnica, szczypta magii i wszelkiego rodzaju ciek...