„Śmierć w Grodnie” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Benedykta Rutkowskiego, który zabrał mnie w tej historii do dwudziestolecia międzywojennego i Grodna, w którym w tym czasie toczyły się walki z bolszewikami. Przyznam szczerze, że nie miałam nigdy okazji odwiedzić tamtych rejonów, niemniej jednak autor tak doskonale opisuje nam okolicę, że miałam wrażenie, jakbym zwiedziła je osobiście.
Akcja powieści dotyczy zabójstwa, które jest początkiem działania seryjnego mordercy w Grodnie. Do walki przeciwko przestępcy staje komisarz Wielicki, który robi wszystko, aby rozwiązać sprawę działającego w okolicy seryjnego mordercy. Sytuacja polityczna, która aktualnie panuje w kraju zdecydowanie nie pomaga, wręcz przeciwnie.
Kryminał retro, który nie skupia się wyłącznie na kryminalnej zagadce, która została przedstawiona w powieści, ale również dużą uwagę poświęca sytuacji polityczno – społecznej, która aktualnie panuje w kraju.
Przyznam, że książka jest ciekawa, niemniej jednak zabrakło mi w niej tego czegoś, co spowodowałoby, że historia mnie pochłonęła. Nie czytało się źle, ale całość zdecydowanie mnie nie porwała. Być może zabrakło mi odrobinę kryminału w tym kryminale, albo zwyczajnie moje oczekiwania co do tego tytułu były zbyt duże.
Najlepiej sięgnąć samemu i ocenić, jak ten tytuł wypada w Waszej ocenie.