Zauważyliście, że najlepsze historie toczą się w małych miasteczkach?
Do takiego właśnie miejsca - Mroczyce po dziesięciu latach nieobecności powraca Weronika. Wraz z siostrą chce sfinalizować sprzedaż rodzinnego domu. Do czasu podpisania dokumentów, planuje zatrzymać się u dawnej przyjaciółki, a po zakończeniu sprawy spadkowej wrócić do Poznania. Wkrótce dochodzi do morderstwa. Przy brzegu jeziora zostaje odkryte ciało miejscowego pijaczka, a zarazem ojca sióstr. Rozpoczyna się śledztwo. Kto chciałby śmierci nieszkodliwego starego Zabudy? Czy Weronika ma coś wspólnego ze zbrodnią?
Przyznam, że sięgnęłam po tą książkę z dużą ciekawością.
"Śmierć nad jeziorem" to bardzo udany debiut. Autorka stworzyła spójną, wciągającą historię od której trudno się oderwać.
Jak pewnie zaobserwowaliście, mam wielką słabość do fabuły osadzonej w klimacie zamkniętej, spokojnej mieściny, owianej tajemnicą z przeszłości. A tutaj mamy wszystko, co w takich powieściach najlepsze: zagadkę, grzechy przeszłości, nieokrzesanego policjanta oraz zbrodnie.
Przez całą książkę zastanawiałam się co spowodowało ucieczkę Weroniki i jaki skrywa sekret. A długo musiałam zostać w niepewności, bo większość odpowiedzi odkrywamy dopiero pod koniec powieści. Jest to kryminał obyczajowy i rzeczywiście mamy sporo opisów życia codziennego bohaterów co pozwala nam bardziej zrozumieć ich emocje i postępowanie.Całość czyta się z wielkim zaciekawieniem i chętnie poznam dalsze losy postaci.