Hrabia Morwellan ma do osiągnięcia kolejny cel w życiu, którym jest małżeństwo, ale ceną za to ma być miłość, której oczekuje od związku jego wybranka. Inaczej nie ma mowy na tę przygodę we dwoje.
A jeśli o przygodzie mowa to tutaj mało ekscytacji dostąpiłam. Mimo powielanego, utartego do granic tematu fabuła powinna rozbudzać apetyt czytelniczki by ta miała chęć na kontynuowanie i to z zapartym tchem losów bohaterów, a nie ziewać ukradkiem przewracając kolejne strony. Wolę gdy pojawia się nuta humoru, zaczepnych dialogów pomiędzy kochankami czy też dwojgiem zmierzającym dopiero w tym kierunku, niż takimi układnymi rozmówkami przeplatanymi od czasu do czasu dłuższym spojrzeniem czy bardziej namiętnym pocałunkiem. Tylko jakoś w całości nie czuje się tej namiętności, brak wiarygodności przeżywanych emocji przez bohaterów. Postaci tutaj naszkicowane są w sposób płaski, papierowy, o ile w ogóle coś więcej o nich zostaje powiedziane. Nie ma tu wiele powiedziane na temat przemyśleń bohaterek, tło też mizernie uchwycone, a przecież dzięki temu ten rodzaj powieści zyskuje a nie traci na atrakcyjności.
Tej historii nie wyróżnia nic, co pozwalałoby ocenić ją pozytywnie. Mało ciekawa, schematyczna i byle jak opisująca te elementy, które w romansach historycznych są istotne i budują całość sprawiając,że czyta się z przyjemnością.
To z całą pewnością nie jest jedna z tych powieść Stephanie Laurens, która zaangażuje czytelnika. A jeśli w takim mało porywającym stylu s...