Cała ta dziwna historia mogła zacząć się i zakończyć zupełnie inaczej. Wszystko na świecie jest umowne, poza zegarem. Odmierza czas każdemu sprawiedliwie. Starzenie się jest przecież kwestią upływających stopniowo lat, procesem ledwo zauważalnym. Najpierw jest się młodym, potem dojrzałym, ale trudno określić moment przejścia z jednego stanu w drugi. Wreszcie nadchodzi starość, a człowiek nie zdaje sobie sprawy, kiedy to nastąpiło. Tak twierdziła moja babcia, lecz ja byłam jeszcze na tyle młoda, że nie przywiązywałam większej wagi do dawno wypowiedzianych słów. Życie wciąż było przede mną.