'' Kotka birmańska '' , to w moim odczuciu powieść typowo '' babska '' zawiedziona życiem bohaterka o imieniu Eliza , w okolicach magicznej czterdziestki snuje rozważania o swoim życiu . Powoli dowiadujemy się z nich , że Eliza wyszła za mąż za chłopaka którego wybrali jej rodzice , że prowadziła stagnacyjne życie wykładowcy uniwersyteckiego , że nigdy męża nie kochała , chociaż przyzwyczaiła się do niego . Kiedy Konrad umiera , w Lizce z ogromną siłą odzywają się wspomnienia o Krystianie młodzieńczej niespełnionej miłości z lat szkolnych . I wszystko byłoby oki , nawet z zainteresowaniem to czytałam , bo przecież każdy czasem wspomina to z czego kiedyś zrezygnował (z własnej , czy nie z własnej woli) , zwłaszcza kiedy w naszym życiu nie wszystko idzie tak jak byśmy chcieli . I nawet '' przełknęłam '' szukanie przez Elizę swojej pierwszej miłości w Anglii , gdzie podobno się wyprowadził , ale pojawienie się i natychmiastowa miłość Elizy do dziwnego człowieka , czytającego w myślach o dźwięcznym imieniu Zenonciusz , to już ponad moje siły :) Myślę że ta książka bez mało wiarygodnego Zenoncjusza spokojnie mogła się obejść .