Dzięki Piotrowi Bernardynowi, polskiemu dziennikarzowi, który od ponad dziesięciu lat mieszka w Tokio i zna język japoński, mamy niepowtarzalną okazję spojrzeć na ostatnią z japońskich katastrof oczami samych mieszkańców. Przyzwyczajonych do nieszczęść, jakie od niepamiętnych czasów szykuje dla nich natura. Jak sobie z nimi radzą? Japonia jest krajem, w którym cywilizację budować trzeba ostrożnie, w miejscu wyznaczonym przez naturę i nie budować tam, gdzie regularnie pokazuje się jej gwałtowność: trzęsienie ziemi, osunięcie stoku, przejście tajfunu. Kto tego zaniedba, dom jego zniesiony będzie do szczętu. A jeśli do tego dodać brak pokory i brutalne narzucenie naturze roli narzędzia do budowania własnej wizji krajobrazu? Pierwsza część książki Piotra Bernardyna, będąca dziennikiem trzęsienia ziemi i tsunami, pokazuje co się dzieje, gdy natura wchodzi do akcji z całą okrutną przewidywalnością kataklizmu. Ta część, to świetna rejestracja zachowań jednostek i całego społeczeństwa japońskiego. To lekcja pokory i społecznej powściągliwości, dyscypliny. Co się jednak dzieje, gdy społeczna powściągliwość i przesadna dyscyplina, połączone z posłuszeństwem wobec interesów przemysłu, hamują zdrowy opór społeczny – o tym jest większa, druga część książki. To relacja z niezakończonej do dzisiaj operacji usuwania skutków katastrofy nuklearnej. Autor dokumentuje wydarzenia po uszkodzeniu w wyniku tsunami elektrowni Fukushima Daiichi z dociekliwością i dużą wrażliwością na krzywdę społeczną, dociekając przyczyn ludzkich w osiągniętej skali nieszczęścia, podkreślając dwuznaczną rolę odegraną przez interesy grupowe przemysłu energetycznego, media, podkreślając ciężar odpowiedzialności, jaki spoczywa na politykach. W sytuacji prawdziwego kryzysu jest on tak wielki, że jedynie historia odpowie, czy go udźwignęli. Ale na pytanie o sensowność i przyszłość energetyki nuklearnej – czytelnik musi sobie odpowiedzieć sam.