Muszę przyznać, że „Słodki obłęd” to moje pierwsze spotkanie z twórczości Anny Bellon i jak najbardziej mi się ono podobało.
Odrazu na wstępie trzeba zaznaczyć, że wcale nie jest to przesłodzona historia co może sugerować ta cudowna okładka. Co to, to nie! Los stawia przed sobą dwie poranione dusze, którym do happy endu dość daleko.
Cała historia jest dość klimatyczna i na swój sposób urocza chociaż porusza poważne tematy. Fabuła naprawdę wciąga, a pióro autorki sprawia, że czytelnik rozpływa się nad każdą stroną.
Najmocniejszą stroną powieści są świetnie wykreowane postaci z krwi i kości, które mają swoje problemy, a ich życie nie jest wyidealizowane. Tak naprawdę niejedną taką Weronikę i Filipa codziennie możemy mijać na ulicy. Ich historia została bardzo dobrze przemyślana przez co niezwykle mnie zaangażowała.
Na przykładzie tych dwóch poranionych dusz autorka porusza bardzo ważne kwestie. Weronika zmaga się z żałobą i stratą ukochanego, a Filip zapomina o sobie wśród prób zadowolenia wszystkich dokoła. Pani Ania przypomina nam jak ważne jest wsparcie bliskich, aby przetrwać koszmar naszego życia i przede wszystkim udowadnia, że zmaganie się z problemami i całym bagażem doświadczeń we dwójkę jest łatwiejsze niż robienie to w pojedynkę.
„Słodki obłęd” to historia, która skradła moje serducho. Jest humor, uczucia, realizm i… słodkości. Jestem pewna, że ze względu na tak „ludzką” historię k...