Za hasłem "sprawa kryminalna" może się kryć naprawdę niemal wszystko. Oczywiście w pierwszej kolejności przychodzą na myśl te najcięższe przestępstwa i rzeczywiście to wokół nich buduje się fabuły książek czy tworzy reportaże. Jest jednak jeszcze taka struktura, która mnie interesuje najmniej, czyli tak zwana "mafia". Trwają spory, czy można tak w ogóle nazywać zorganizowane grupy, które działały w Polsce, ale z całą pewnością to określenie przyjęło się dzięki mediom.
Pozycji związanych z mafią unikam, zarówno tych z literatury faktu, jak i bardzo popularnych romansów. Dlaczego więc sięgnęłam po "Skruszonego gangstera"? Trochę z rozpędu, trochę na zasadzie "gorzej być nie może", bo byłam wtedy po wyjątkowo rozczarowującej lekturze. I faktycznie, gorzej nie było, było bardzo dobrze. Wbrew pozorom nie jest to książka o mafii, raczej o możliwościach, jakie ma człowiek, opuszczający jej struktury. Może dla kogoś, kto się tym światem interesuje, będzie to niewyróżniająca się niczym publikacja, ja wyciągnęłam z niej całe mnóstwo informacji o świadkach koronnych, małych świadkach koronnych oraz funkcjonowaniu specjalnych jednostek policji, szkolonych zarówno do ochrony osób zeznających na niekorzyść dawnych kolegów, jak i po to, by przenikać w takie środowiska.
Autorka naprawdę solidnie się przygotowała zanim podjęła temat, starała się go poznać z każdej strony i przedstawić czytelnikowi jak najszersze spojrzenie. Skoro udało jej się mnie zaciekawić, to myśl...