Rzecz dzieje się w jakiejś nieprawdopodobnej przyszłości. Całym znanym wszechświatem rządzi Imperium Isher, czyli – pozornie – dwudziestopięcioletnia cesarzowa Innelda. Pozornie, bo w rzeczywistości władza spoczywa w rękach skorumpowanych urzędników i funkcjonariuszy. Jedyną ostoją wolności i prawdziwej demokracji okazują się sklepy z bronią, którym system wypowiada wielką wojnę. Mimo to sytuacja wydaje się stabilna, żadna ze stron nie potrafi osiągnąć znaczącego sukcesu czy przewagi, ale tylko do czas, gdy na scenę wkroczy Cayle Clark – człowiek z odległej przeszłości. Kiedy się pojawia, komplikuje sytuację obu stronom konfliktu.
Trochę to wszystko myszką zalatuje, ale w końcu to fantastyka z lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia – i tak dziw, że nadal da się czytać i to bez wielkich oporów.