Wyjaśniałam już, dlaczego po napisaniu Pamiętnika statecznej panienki postanowiłam kontynuować moją autobiografię. Przerwałam, kiedy bez tchu dobiegłam do wyzwolenia Paryża; musiałam sprawdzić, czy praca, którą rozpoczęłam, budzi jakieś zainteresowanie. (...) Przyjaciele i czytelnicy przynaglali mnie. A poza mną jak i we mnie samej nie brakło oporów. Ale nie mam wyboru. Zobojętnienie starości - czy będzie promienna czy smutna - nie pozwoli mi już na pochwycenie tego, co chciałabym utrwalić - owej chwili, kiedy na progu pulsującej jeszcze przeszłości zaczyna się schyłek. Chciałam, by w tym opowiadaniu krążyła moja krew; chciałam się w nim pogrążyć jeszcze w pełni życia, poddać się w nim próbie, nim zblakną Wszystkie próby. Być może, że jest jeszcze za wcześnie; ale jutro będzie z pewnością za późno. Bardziej niż przedtem wciągnięta w wydarzenia polityczne, poświęcę im więcej miejsca; ale opowiadanie moje nie stanie się przez to bardziej bezosobowe: jeśli polityka jest sztuką "przewidywania teraźniejszości", jako niespecjalistka zdawać tu będę sprawę z teraźniejszości nieprzewidywanej; sposób, w jaki historia z dnia na dzień odsłaniała się przede mną, jest przygodą równie oryginalną jak moja ewolucja wewnętrzna. Ten okres, o którym będę mówiła, nie był już dla mnie okresem kształtowania się, lecz realizacji; spośród twarzy, książek, filmów, nawiązanych znajomości - ważnych w sumie jako całość - żadna prawie nie miała dla mnie decydującego znaczenia; kiedy o nich wspominam, często o wyborze decydują kaprysy pamięci, nie kierują nim koniecznie sądy wartościujące. To nie dzieło sztuki, lecz moje życie w swoich wzlotach, strapieniach i porywach, moje życie, które usiłuje się wypowiedzieć, a nie służy jako pretekst do popisów.
Simone de Beauvoir
Simone de Beauvoir