Jeśli ktoś szuka spokojnej książki, pisanej jakby piórem życia z problemami o których nikt nie lubi mówić, to ta książka jest dla niego. Jest ciepła, bo widzimy życie rodziny Inki i wiemy, że dla córki zrobiłaby wszystko. Niby skończyła ona już dziesięć lat, lecz zauważamy, że wraz z dorastaniem zaczyna odczuwać burzę hormonów, którą Inka stara się jak najbardziej załagodzić. Z pewnością opowiada o miłości, lecz widzimy, że jej małżeństwo nie jest udane. Ona musi prosić go o wszystko. O pozwolenie na wyjście, o pieniądza na zakupy, o rzeczy dla ich córki, a o jakiejkolwiek przyjemności dla niej nie ma tutaj mowy. On bardzo rani ją psychicznie obwiniając o wszystko, obrażając i obarczając ją rzeczami do wykonania, które ma spisane na kartce i z których musi się z nim rozliczać. Jego osoba bardzo mnie denerwowała, ilekroć się pojawiał, to miałam ochotę zrobić mu dużo większą krzywdę, niż on wyrządzał jej. Wiemy, że Inka bardzo pragnie miłości. Czasami wyobraża sobie pewnego mężczyznę, że ją pieści, że mu na niej zależy, że nie jest popychadłem. Niekiedy stając przed lustrem wmawia sobie, że jest wartościowa i nie wolno jej o tym zapominać. W momencie poznania sąsiadki doznaje dużo dobrych uczuć, których wcześniej nie znała. Odczuwa szczęście i wolności, które kończą się zawsze w momencie, kiedy pojawia się natrętna postać jej męża. Po jakimś czasie coś w niej pęka i zaczyna mu się przeciwstawiać. W głowie ponownie pojawia się obraz tego mężczyzny, lecz teraz wiemy już o ko...