Myślałam, że "Sekrety domu wśród róż" będą przynudnawą historią obyczajową z jakąś tam rodziną tajemnicą w tle, ewentualnie romansem (nie wiem dlaczego w głowie stworzyłam sobie obraz, że z pewnością będzie dotyczył właściciela starego dworu i głównej bohaterki). No widzicie, nigdy jeszcze nie trafiłam szóstki w lotto i z fabułą się totalnie nie wbiłam, taki mały spoiler, że tego nie będzie.
Kiedy sprawdziłam, że ta książka to debiut, nie mogłam w to uwierzyć. Konstrukcja fabuły, postaci jest świetna! Po przeczytaniu opisu zwizualizowałam sobie pewien zamysł ale ma się on nijak do prawdy! WOW! Kompletnie dałam się zmanipulować autorce i mieszkańcom zabytkowej posiadłości, czułam się niczym Marta, główna bohaterka: powoli zacierała się we mnie granica co w tej powieści jest prawdą, kto jest czarnym charakterem, jaka zbrodnia czyha za rogiem! A koniec? Matko! TO BYŁO DOBRE! Jednakże te finalne rozdziały, choć wiadomo wszystko pięknie wyjaśnią, jak to w książkach z zamkniętym zakończeniem bywa, to zostawiło we mnie wiele smutku.
Książkę czyta się błyskawicznie, pisana jest w trzeciej osobie, trafia się nam nawet parę rozdziałów z perspektywy mamy głównej bohaterki, oraz Franka (mężczyzny, który jedzie do Belgii autokarem obok Marty, nie zdradzę, czy odegra jakąś rolę w tej historii). Całość wypada bardzo pozytywnie, "Sekrety domu wśród róż" stanowiła dla mnie świetną odskocznię od romansów. Będę czekać na kolejne książki od autorki, bo jej styl bardzo przypadł mi do...