Zdumiewająca sprawa z tą książką. Dopuszczalny poziom głupawki i absurdu został według moich standardów mocno przekroczony, ale o dziwo … bardzo mnie to bawiło. Zwariowany, niedomyty obwieś, pacjent szpitala psychiatrycznego, na poły głupek, na poły geniusz, rozwiązuje zagadkę kryminalną stosując niekonwencjonalne metody. Tylko nie umiem sobie odpowiedzieć na pytanie, czy ta historia z zaginioną pensjonarką zdarzyła się w realu, czy tylko w głowie bohatera. W tle parodia hiszpańskiego społeczeństwa okresu transformacji sprzed kilkudziesięciu lat i dużo humoru i zabawy. Nie jest to oczywiście żadne arcydzieło, ale sympatyczna bzdurka - awanturka. Czytałam z przyjemnością i przy okazji w w praktyce sprawdziłam czym jest pikareska.
Jeśli ktoś (jak ja) pokochał „Stulatka, który wyskoczył przez okno…” lub bawi go Kuba Wędrowycz, to myślę, że przymknie oko na nonsensy i absurdy, nie zawiedzie się rodzajem humoru w „Sekrecie hiszpańskiej pensjonarki” i zaprzyjaźni z Szalonym Fryzjerem.