Przeczytane
Mam w domu 📚
Ayla i Jondalar wybierają się w daleką drogę, do rodzinnych stron mężczyzny. Oznacza to, że będziemy przerabiać dokładną powtórkę z rozrywki z poprzednich części. Nie pojawi się absolutnie nic nowego, co mogłoby odświeżyć naszą historię. Będzie za to co chwila tłumaczenie wszystkiego, co wydarzyło się w poprzednich książkach - od wychowania Ayli przez Klan, przez wytwarzanie miotacza oszczepów czy krzesanie ognia, po oswojenie zwierząt włącznie. Ileż można czytać o tym samym! Ja rozumiem, że ten zabieg ma za zadanie ułatwić zrozumienie książki temu, kto nie czyta serii po kolei, lub natrafił na ten tom przypadkowo, ale zupełnie mnie obchodzi komfort czytelników, którzy nie czytają serii w kolejności. Mnie to strasznie męczy.
Zresztą, ponawiane opisy w/w elementów opowieści, to nie jedyne momenty, w których przewracałam kartki w poszukiwaniu dalszej historii. Mam już absolutnie dość koncepcyjnych i antykoncepcyjnych rozważań Ayli oraz wilgotnych fałd, rozkosznych półkul, głębokich studni i gorliwych trzonów. Tylko płonących konarów brakuje. Myślę, że twórcy reklam o tej tematyce mogliby się wiele nauczyć z tych książek. Ugaś swój płonący konar w głębokiej, wilgotnej studni! Nie. Można opisywać te aspekty relacji damsko-męskich w bardziej subtelny sposób. Oczywiście jak już twórca opisywać takie rzeczy musi, bo inaczej się udusi. Jak dla mnie, co już wcześniej zaznaczałam, w tej serii jest to zbędne.
Podsumowując - im głębiej w las, tym więcej konarów.