Fragment: Było to w lipcu, roku 1917. Kobieta siedziała sama w parterowym pokoju i szyła, szyła bez przerwy, przy migocącym świetle lampy naftowej, stojącej przed nią na kulawym stole sosnowym. Nieopodal leżały bluzy koloru khaki; było ich z pół tuzina. Kobieta brała każdą z nich po kolei do ręki, oglądała je, obmacywała, obracała na wszystkie strony; potem nożyczkami pruła starannie kawałek podszewki. Następnie zaszywała znowu to miejsce po dawnemu, ale wsunąwszy uprzednio między podszewkę a wierzchni materiał, coś drobnego — coś białego, coś, co wyjmowała zza fałd swego stanika. Pokój, w którym siedziała, był mały i nagi, tapety zwisały w strzępach ze ścian, ale część sufitu przypadkiem ocalała podczas ostatniego bombardowania, tak że był to luksusowy pokój, jak na chwilowe stosunki miasteczka Guillaumet, gdzie wszystkie dachy niemal były pozrywane .