Genowefa, bohaterka powieści to starsza pani, która mieszka naprzeciw znanego w całej Polsce domu seniora Happy End. W swoim wolnym czasie, którego ma dość dużo, pewnego dnia zauważa, jak jeden z podopiecznych rysuje na płocie kreski. Zaaferowana jego zachowaniem, postanawia go poznać. Okazuje się, że mają ze sobą jedną wspólną cechę – obojgu zależy na tym by bliskie ich sercu osoby (w przypadku pana Waleriana chodzi o wnuczkę, a w przypadku pani Genowefy chodzi o syna) ułożyły sobie życie. Czy za ich sprawą dojdzie do szczęśliwego zakończenia?
Nie jestem fanką opowiadań, zawsze odczuwam po ich przeczytaniu niedosyt. Tym razem też go nie zabrakło, ale został on zminimalizowany dzięki dobrze przemyślanej fabule, która zawierała w sobie tyle ciepła, miłości i troski, którym nawet ja uległam. Ode mnie 8/10.