Historia życia i dorobku Profesora Wiesława Wiktora Jędrzejczaka nie wymaga obszernego wprowadzenia. To przecież postać powszechnie znana, a sama książka jest znakomicie napisanym barwnym życiorysem, z bogatym komentarzem żyjącego jej bohatera.Jest zapisem niezłomności i cywilnej odwagi Mistrza.
Żyjąc w dobie internetu, masowego i niekontrolowanego napływu informacji, tworzenia przez media bohaterów na zamówienie chwili, kreowania postaci z papier-mâché, w pędzie szukania sensacji, zatapiając się w smartfonach, w życiu innych, powtarzając mądrości nieosiągalne i odległe, nie zauważamy niszczącego wpływu takiego życia na nasz kontakt z najbliższymi. Coraz trudniej nawiązujemy więzi, nie dostrzegamy wyjątkowości otaczających nas ludzi – w rodzinie, pracy, na przypadkowych spotkaniach. Myśląc o Profesorze Jędrzejczaku, z którym mam zaszczyt znać się od tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego siódmego roku, wiem, że to jedna z najdłuższych znajomości mojego życia, ale też życia bohatera tej książki. Mamy za sobą chwile trudne i wspaniałe, burzliwe, przeciągające się do rana dyskusje, gdy – podejmując się pionierskich metod leczenia – stawaliśmy przed problemami nie tylko technicznymi i medycznymi, ale i naprzeciw siermiężnemu i niechętnemu zmianom otoczeniu. Mieliśmy chwile zwątpienia, a przeciwności wydawały się momentami nie do pokonania, ale pomagała nam zbudowana przez Profesora wiara, że warto, że tylko nauka weryfikuje sens naszej pracy.
Żyjąc w dobie internetu, masowego i niekontrolowanego napływu informacji, tworzenia przez media bohaterów na zamówienie chwili, kreowania postaci z papier-mâché, w pędzie szukania sensacji, zatapiając się w smartfonach, w życiu innych, powtarzając mądrości nieosiągalne i odległe, nie zauważamy niszczącego wpływu takiego życia na nasz kontakt z najbliższymi. Coraz trudniej nawiązujemy więzi, nie dostrzegamy wyjątkowości otaczających nas ludzi – w rodzinie, pracy, na przypadkowych spotkaniach. Myśląc o Profesorze Jędrzejczaku, z którym mam zaszczyt znać się od tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego siódmego roku, wiem, że to jedna z najdłuższych znajomości mojego życia, ale też życia bohatera tej książki. Mamy za sobą chwile trudne i wspaniałe, burzliwe, przeciągające się do rana dyskusje, gdy – podejmując się pionierskich metod leczenia – stawaliśmy przed problemami nie tylko technicznymi i medycznymi, ale i naprzeciw siermiężnemu i niechętnemu zmianom otoczeniu. Mieliśmy chwile zwątpienia, a przeciwności wydawały się momentami nie do pokonania, ale pomagała nam zbudowana przez Profesora wiara, że warto, że tylko nauka weryfikuje sens naszej pracy.
Najtrudniejsze były rozterki natury moralnej i etycznej. Do dziś pamiętam rozmowy na początku lat osiemdziesiątych – nie wiem, czy wówczas nie pierwsze w historii medycyny – gdy w sytuacji zachorowania na białaczkę jedynego dziecka sugerowaliśmy rodzicom przyśpieszenie decyzji o urodzeniu drugiego – potencjalnego dawcy szpiku dla tego pierwszego. Dziś brak dawcy nie jest już problemem tak trudnym do rozwiązania, bo powstały banki szpiku gromadzące osoby, które mogą oddać swój szpik. Wówczas, przy całkowitym braku innych opcji, ta decyzja „powołania” do życia jednego istnienia była decyzją, by ratować drugie.
Profesor był w tych trudnych czasach wspierający, życzliwy i niezłomny. Gdy rozwiązano nasz zespół, wszyscy mieliśmy poczucie życiowej klęski, ale też świadomość, że jednak uratowaliśmy wielu śmiertelnie chorych, wyznaczyliśmy nowe możliwości leczenia w polskiej medycynie.
Nasze zawodowe drogi się rozeszły, jak z większością ówczesnych współpracowników. Dojrzewaliśmy, budowaliśmy swą niezależność, ale w pamięci pozostał niezwykły czas i świadomość wyjątkowej, twórczej, a także szalonej pracy dzięki obcowaniu z Mistrzem.
W Polsce sportem narodowym jest niszczenia autorytetów i On również doświadczył niszczycielskiej siły „sprawiedliwych”. Wyszedł z tej próby z tarczą, podobnie jak w przeszłości, gdy rozwiązano naszą grupę.
W Polsce sportem narodowym jest niszczenia autorytetów i On również doświadczył niszczycielskiej siły „sprawiedliwych”. Wyszedł z tej próby z tarczą, podobnie jak w przeszłości, gdy rozwiązano naszą grupę.
Kilka dni temu widziałem Wiesława w telewizji i wiem, że Jego życie toczy się dalej.Profesor Cezary Szczylik