Spodziewałam się zupełnie innej książki. „Poza czasem” to jest dobra pozycja na złe dni, kiedy zastanawiamy się nad upływem czasu. Erudycyjna, z obszernymi cytatami i nawiązaniem do dzieł filozoficznych, i nie tylko. Miałam dziwne wrażenie, że pisana w ramach jakiejś terapii. Autorka zgromadziła potężną dawkę własnych przemyśleń na temat przemijania, zmiany- tak w nas jak i wobec nas- w pewnym momencie i raczej niespodziewanie uzyskujących status „seniora”.
Nie jest to książka, którą łatwo przeczytać na raz. Na pewno jest z tych, do których się wraca, a już na pewno warto wracać.
Wiele jest odniesień do feminizmu i trudno się dziwić, bo autorka -Lynne Segal to wybitna działaczka tego ruchu, aktywna w latach 60. i 70. zeszłego wieku. Opisuje więc dużo ze swoich doświadczeń, ale też -co jest ciekawe – pokazuje, jak ten ruch się zmieniał wraz z upływem czasu i przemieszaniem w nim kobiet z różnych pokoleń. Kobiet, które z założenia powinny mieć podobny cel i postrzeganie świata. A w praktyce zupełnie tak nie jest.
Dużo miejsca jest poświęcone zmianom w seksualności wraz z upływem czasu. Widać, że dla Autorki jest to bardzo ważny aspekt codzienności. Podchodzi do niego emocjonalnie.
To jest już kolejna książka na temat starości czy starzenia się i myślę, że jest to oczywiście signum temporum. Jako społeczeństwa starzejemy się na potęgę, więc ten temat będzie coraz bardziej obecny w naszy...