Pożerając to tłuste dzieło, zachrypłam. Nie udławiłam się, ale właśnie zachrypłam. Co kilka kartek zaczynało się kolejne natręctwo: nazwisko następnego kompozytora, autora tekstu, piosenkarza, znanej mi osoby, a z nimi zapomniana... nie! Okazuje się, że tylko ukrywająca się w mojej głowie, gdzieś na zapleczu pamięci, piosenka. Wywołany jakimś hasłem cytat - samodzielnie, bez mojej woli rozrastał się w cały tekst. [?]