Co sobie myślałem zanurzając się w lekturze tej opowieści? Nie myślałem. Pragnąłem ją poznać stęskniony oczekiwaniem na spotkanie z już mi znanymi bohaterkami i bohaterami.
Wpadłem w trans i odmęty czytanej opowieści, nie wiedząc, kiedy mijały godziny.
Inny świat.
Inny czas.
Byłem z Gawronem. Towarzyszyłem mu w chwilach radości, ale też i smutku. Pragnąłem być tam gdzie on i z nim dzielić dolę i niedolę, bo... czułem, że nie powinien być sam. Demony przeszłości...
Zbyt wiele czułem. Zbyt intensywnie odczuwałem każde przeczytane zdanie. Zbyt... Zbyt... Zbyt...
Dużo tu się działo. Zbyt dużo zbyt ciasnych splotów. Chwilami nachodziły mnie myśli, by się wymknąć, by opuścić tę historie i gęste tajemnice od niej emanujące. Szybko się reflektowałem, że tak nie można, że nie wypada. Zostawałem i brnąłem dalej...
W głowie miałem coraz większy bałagan. Męczyło mnie zbyt wiele spraw. Smród zakłamania porażał mnie. Przeszłość coraz ciaśniej mnie oplatała. Zaciskała swoje brudne łapska wokół mnie. Zaciskała. Dusiła.
Rozczarowanie.
Niechęć.
Odraza.
Ubezwłasnowolniony przez huśtawkę uczuć i emocji brnąłem dalej czytając literki zbite w słowa i zdania, które przeszywały mój umysł jak sztylet ranione serce. Jakim trzeba być złym człowiekiem, by drwić sobie z uczuć innych? Ileż trzeba mieć w sobie zła...
Stop klatka.
Zatrzymanie.
Cisza.
I milczenie, przez które wyobraźnia nie dawała mi spokoju. Zwijając kłębek myśli, liczyłem, że jednak wyleci mi on z rąk i tak się poplącze, że nie dam rady dojść do prawdy. TEJ PRAWDY!
Czytając tę książkę "bawiłem" się życiem i dniem Gawrona , zagłuszając dochodzący do mnie szum... Zaś po lekturze pozostałem w samotnej i kreatywnej zadumie. I trwam w niej po dziś dzień. Bożesz, jak ja potrzebuję lasu…
Polecam! Czytaj!