Uwielbiam serie i łatwo przywiązuję się do bohaterów. Wyznaję jednak zasadę, że niedosyt jest lepszy niż przesyt, a niektóre historie mają bardziej wyrazisty przekaz jako niedomknięte niż przedłużane w nieskończoność bez określonego celu. Policjanci czy prawnicy zawsze mogą zająć się po prostu następną sprawą, ale w przypadku thrillerów sama idea stworzenia cyklu jest nieco naciągana. Nie znaczy to jednak, że jest to niemożliwe albo z góry skazane na niepowodzenie.
"Pomoc domowa. Sekret" to kontynuacja losów Millie. Po zakończeniu wcześniejszej powieści spodziewałam się, że Freida McFadden po prostu pociągnie historię dalej, zmieniając tylko bohaterów drugoplanowych. Na szczęście się myliłam, a autorce udało się po raz kolejny trzymać mnie w napięciu i dzięki temu spędziłam kilka godzin w pełni zaangażowana w wykreowany przez nią świat.
Zaskoczyły mnie zmiany w życiu Millie. Przynajmniej na początku, gdy poznawaliśmy pozorny ład, który udało jej się stworzyć. To nadawałoby by się raczej na powieść obyczajową niż thriller, więc dość szybko przekroczyliśmy tę fasadę i rozpoczęła się właściwa akcja.
Oczywiście fabuła jest naciągana i trudno sobie wyobrazić, by jakikolwiek jej element był możliwy w rzeczywistości, ale składa się w logiczną całość, a to dla mnie w fikcyjnych opowieściach najważniejsze. Niekończące się zwroty akcji w połowie powieści nieco mnie zirytowały. Jasne, że nie chciałabym zagłębiać się w przewidywalną historię, ale McFadden do ideału w mojej ocenie brakuje właśnie umiaru.
Lubię jednak to, że daje nam możliwość poznania dwóch zupełnie kontrastujących ze sobą perspektyw. Niezmiennie szokuje mnie to jak bardzo te same wydarzenia mogą różnić się w zależności od punktu widzenia, to wręcz dwie zupełnie inne historie. Moment, w którym obie znamy w pełni i zaczynają się łączyć, jest dla mnie szczególnie elektryzujący. Samo zakończenie było tradycyjnie jakby podwójnie przekombinowane, ale pasowało mi do całej fabuły.
"Pomoc domowa. Sekret" to kolejna świetna powieść w dorobku Freidy McFadden. To jedna z niewielu zagranicznych autorek, na których nowości czekam z niecierpliwością i to się z pewnością nie zmieni, mimo że ta kontynuacja była nieco gorsza od pierwszego tomu. Poza tym liczę na to, że w końcu napisze książkę, do której nie będę miała żadnego zarzutu.
Moje 8/10.