Żebym ja wiedziała, że to tak hipnotyzująca książka, to przeczytałabym ją zaraz po przyjściu. To totalnie moje klimaty, cmentarz, trupy i praca nad ciałem człowieka po śmierci. Zawsze mnie ciekawiło co się dzieje ze zmarłym powiedzmy w szpitalu. Gdzie jest przechowywany, co z nim robią i co się z nim dzieje zanim trafi do trumny. Wiem, nietypowe zainteresowanie:-) Ale na każde moje pytanie uzyskałam tu odpowiedź. To była fascynująca historia, gdyż powiedzmy, że mistrz uczył tutaj wszystkiego swojego ucznia. Przyuczenie do obchodzenia się z ciałem zajmowało całe trzy dni i najważniejsze, czym trzeba było dysponować, to siłą i cierpliwością. Tutaj liczył się też czas, gdyż stężenie pośmiertne potrafi mocno namieszać, kiedy pozostawiony trup nie był w pozycji w jakiej powinien był się znajdować. Jednak i na to znali wspaniały sposób. Nie raz słyszałam o łamaniu kości, ale takich nowinek jak tu z książki się nie spodziewałam. Spotkacie tutaj możliwość bycia trupem na wszystkie sposoby. Trup, który chorował, który zginął niespodziewanie, znaleziony już sztywny, samobójca i inne, które trzeba było przyszykować do pogrzebu tak, by wyglądali na spokojnych, a najlepiej jeszcze szczęśliwych. Nie tylko wyciągnięcie z nich organów, upchnięcie waty tu i tam, zeszycie niektórych warstw skórnych, które mogą niespodziewanie się otworzyć przeprawiając żałobników o palpitację serca. Uwierzcie mi, że ci co nie chcą tego wszystkiego wiedzieć, to lepiej niech jej nie czytają. No chyba, że jesteście typem ludzi, którzy chcą wiedzieć wszystko. Nieraz bywa również, że zmarły może się ocknąć, więc należy przestrzegać wszystkich procedur po kolei, łącznie z odczekaniem czasu dwóch godzin. No dla mnie rewelacyjna! Jest całe tuzin dialogów, gdyż muszą zgłosić w jakim stanie kogo znaleźli i co zdążyli już wykonać. Takie umieranie bez tabu z ogromną dawką adrenaliny. Uwierzcie mi, że nawet trupy mają swoje humory, a od niektórych bije nie tylko śmierć:-) Taki groteskowy thriller psychologiczny. Boski!