Za każdą książką kryje się jakaś historia - impuls, który popycha autora żeby ją przedstawić, jak i czytelnika, który decyduje się ją poznać. Zupełnie różne natchnienia, a w rezultacie jedno, wspólne spotkanie.
Kiedy pierwszy raz zainteresowałem się cyklem "Między prawami", Wydawnictwo Horyzont wypuszczało akurat trzecią część historii. Postanowiłem rzucić się w kryminalny wir jednak "Polowanie na Wilka" dostępne było wówczas jedynie w wersji elektronicznej, co skutecznie odpychało mnie od zrobienia decydującego kroku. Po niedłuuuugim czasie, moje oczekiwanie zostało nagrodzone i pierwsza część cyklu dołączyła do zacnego, papierowego grona i oczywiście, też na moją półkę. Obecnie, cały cykl można nadal zdobyć w wydaniu pierwotnym jak i ten, w nowej szacie graficznej dzięki Wydawnictwu Filia.
Vera Eikon przenosi czytelnika do Warszawy, do Centralnego Biura Śledczego Policji, w którym aktualnie trwa kilkumiesięczne dochodzenie w sprawie mafii narkotykowej. Do tego celu została utworzona specjalna grupa operacyjna "Szakal", na której czele stoi komisarz Alan Berg ps. Proca - oficer budzący respekt wśród kolegów z wydziału jak i okolicznych gangsterów. Dla Berga, od początku sprawa miała osobisty charakter i była szansą na rozliczenie się z przeszłością, która teraz, wydaje się być bliżej niż kiedykolwiek wcześniej.
"Polowanie na Wilka" to powieść, która urzekła mnie klimatem od pierwszego rozdziału. Przestępczość narkotykowa, korupcja, kłamstwa oraz nieczysta walka między gangami to odpowiednio wyważone składniki, które tworzą bardzo przyjemne danie. I teraz niespodzianka, bo jeśli spojrzeć na fabułę, to jej granice są bardzo konkretnie określone. Jest strona dobra i ta zła, wiem kto goni, a kto unika złapania i to jest jasne, a jednak nie do końca, bo po drodze rodzi się parę komplikacji. Vera Eikon w tym celu, świetnie wykreowała głównego bohatera, który jednocześnie stał się osią, skupiającą wokół siebie całą fabułę. To Berg rozdaje tutaj karty i to on z niezadowoloną miną dzielił się ze mną swoją porażką, chwilami smutku, zwątpienia bądź jak na prawdziwego twardziela przystało, ledwo widocznym gestem określającym stan zadowolenia. To z nim najwięcej spędziłem czasu, poznałem jego sposób pracy, codzienne rytuały, życie rodzinne i oczywiście przeszłość stanowiącą punkt zapalny.
Czuję się trochę dziwnie, bo chyba pierwszy raz nie przygotowałem się na ciąg dalszy historii, mając świadomość, że taka istnieje. Z drugiej strony, drobnymi kroczkami nadchodzi czwarta część cyklu, więc poczekam kolejny raz i zobaczę z jakim wydawnictwem się ukaże. Póki co, jak najbardziej polecam.