"Podwójne zaręczyny" Katarzyny Maludy to drugi tom Sagi warszawskiej. Całkiem niedawno, bo raptem dwa miesiące temu, opowiadałam Wam o pierwszej części pt. "Panny na wydaniu", oczarowana tamtą lekturą z przyjemnością podjęłam się lektury kolejnego tomu.
Jak przypuszczałam, po raz kolejny obcujemy z dobrze poznanymi bohaterami, jednak kolejna część skupia się na Magdalenie Żarskiej - która w poprzednim tomie, pelniła rolę dalszoplanowej postaci. Wraz z bliższym przyjrzeniem się jej wątku, kolejny raz spotykamy się z postaciami historycznymi. Tym razem prym wiedzie Klementyna Tańska i niejedna próba zamachu na jej życie, której wątek, mam wrażenie bardzo wysuwa się na pierwszy szereg, spychając zabiegi Juliana o względy Magdaleny na dalszy plan, a przecież ta historia wydawać by się mogło miała stanowić główny wątek przedstawionej historii. Drogę do szczęścia młodym komplikuje ojciec Juliana, który planuje dla niego inne małżeństwo.
W tej zawirowanej fabule nie brakuje również historycznego tła. Książka ukazuje kulisy powstania listopadowego. Możemy odczuć nastroje panujące w stolicy, zrozumieć jego przebieg oraz skutki.
Nie ukrywam, że z zaciekawieniem oczekuje kolejnej części. Myślę też, że dwa pierwsze tomy można czytać spokojnie w różnej kolejności. Nieznajomość pierwszej części w niczym nie przeszkadza i spokojnie można ją nadrobić, choć osobiście jestem zwolenniczką chronologicznego ciągu.
W mojej ocenie drugi tom wypadł nieco gorzej od poprzedniego, ale tylko podkreślam nieco. Książka stanowi bardzo ciekawą i wartą poznania historię. Osobiście taką ocenę usprawiedliwiam jedynie odciągnięciem od historii Magdaleny przez wątki poboczne, które wydały mi się bardziej intrygujące. W relacji Magdaleny i Juliana odczuwałam nieco nudy. Nie mniej książka oczywiście kończy się w sposób, że nie sposób nie oczekiwać kolejnego tomu.
To co czytelnik, choć pewnie prędzej czytelniczka, znajdzie na stronach tej książki to silne postaci kobiece - zdecydowane podążanie pod prąd, wobec przyjętym konwenansom i zasadom w świecie zdominowanym przez mężczyzn. To zauważenie roli kobiet.
Druga sprawa - która, myślę zdobyłaby zainteresowanie również męskiego grona, to właśnie powstanie listopadowe. Ukazanie bliżej tego tła, zatrzymanie się na nim, niczym na jednym z bohaterów.
Odnoszę wrażenie, że coraz częściej nowe książki sięgają wstecz do XIX-wiecznej niepodległej Polski. Przyznam, że z przyjemnością cofam się do tego okresu w historii naszego kraju.